15.06.2013

kulinarne wakacje...zapiekane chorizo...i słoneczna Barcelona...



...raz w roku , tak mi się fajnie układa, ze jestem w BARCELONIE...fajnym, ciekawym a przede wszystkim ciepłym mieście...mogę tak długo...oryginalnym, historycznym, artystycznym, modnym, ale dla mnie to oprócz   zawodowego wyjazdu jest tez uczta kulinarna...




 ... mogę do woli nacieszyć oczy i nakarmić żołądek, wszystkim tym, co mam tam na wyciągnięcie ręki...








...oczy karmię zwiedzaniem i oglądaniem , a jest co podziwiać. Miasto to jest tak różnorodne...historyczne i  nowoczesne i choć byłem tam już po raz kolejny to nadal mam wrażenie, że nie wszystko udało mi się zobaczyć...








...zawsze muszę skoczyć na przepyszne lody VIOKO...choć nie wiem czy to lody mnie tam kręcą, czy wystrój tej cukierni, która wygląda jak galeria sztuki...



...owoce morza, ryby to mój fetysz...tam rzucam się na nie jak bym nigdy ich nie jadł i przyznam się, że raz przesadziłem...ale wszystko było tak świeże i pachnące czosnkiem, cytryną i natką pietruszki, że nie mogłem się powstrzymać, no i miałem świadomość, że będę tu za rok...



...no i sangria obowiązkowo... owocowa, aromatyczna...czasami zdradliwa, bo pije się ją przyjemnie, ale potem trzeba wstać....



..w domu, aby zatrzymać wspomnienia czasami robię zapiekane chorizo, ze szpinakiem, ziemniakami i kozim serem....




SKŁADNIKI:
1 kg ziemniaków
1 pętko kiełbasy chorizo
1/2 pęczku świeżego szpinaku
1 słoik suszonych pomidorów
1/2 szklanki startego parmezanu
1 rolada sera koziego
1 mała cebula
1 szklanka śmietany
sól 
pieprz świeżo zmielony




...CHORIZO podsmażamy na patelni, tak by się trochę wytopił tłuszcz



ugotowane ziemniaki kroimy w talarki i układamy do naczynia żaroodpornego, na nie szpinak i kiełbasę



dalej podsmażoną cebule, suszone pomidory...parmezan mieszamy z jajkiem, śmietaną sola i pieprzem i zalewamy zapiekankę. Na koniec układamy plastry koziego sera. Całość zapiekamy w 180 stopniach ok 30 min...







8.06.2013

....gdzie zjeść, albo które miejsca pomijać w Gdańsku.?...dziś IMBIR

...jest sezon, jest ciepło...chętniej jemy poza domem. W Gdańsku powstają nowe restauracje, stare się zamykają albo i nie...coś się zmienia albo zostaje po staremu. Pomyślałem sobie, ze warto opisać gdzie warto wchodzić a jakie miejsca lepiej pomijać...powiem tylko, że jest to mój subiektywny osąd, ale każdy ma prawo do swojej opinii.....tak więc co jakiś czas będzie mała relacja z różnych miejsc...




  ... ta wycieczka odbyła się już jakiś czas temu. Czasami tak jest, że chodzisz ze znajomymi po mieście i szukasz miejsca, w którym chciałbyś dobrze zjeść. Oczywiście, że mamy swoje sprawdzone miejsca, ale tym razem gorąco namawiałem wszystkich abyśmy poszukali czegoś nowego. Stwierdziłem, że nie możemy się tak ograniczać i chodzić ciągle do tych samych lokali. Prawda , że wszyscy tak mamy?




   ...wybór nie był łatwy, każdy miał własny pomysł na to gdzie usiąść i co zjeść. Chodziliśmy chyba z godzinę, aż padło na ,,IMBIR" RESTAURACJA POLSKA. Byliśmy już głodni, więc pomyśleliśmy, że po polsku, to znaczy dużo i dobrze. Mnie jednak  ciągnęło jeszcze coś, zamiłowanie do POLSKIEJ KUCHNI i jako uczulony na tym punkcie osobnik wchodzę do miejsca, które znajduje się na głównym szlaku turystycznym i zaprasza gości, również tych zagranicznych, dając im namiastkę polskości. Jestem tu trochę złośliwy, bo już na wstępie myślę sobie czy rzeczywiście IMBIR kojarzy mi się z kuchnią polską, czy może bardziej orientalną? 
      Zadaje sobie pytanie dlaczego nie nazwać polskiej knajpy ,,PIEROŻEK". Chodzilibyśmy wtedy do ,,PIEROŻKA" na pyszne pierogi najlepsze w mieście z jagodami, z kapustą i grzybami, z kaszą gryczaną czy truskawkami i myślę sobie mamy sukces murowany. A tak mamy IMBIR, w którym to nawet dobrej herbaty z pomarańczą, goździkiem i imbirem nie wypijesz, nie mówiąc już o innych daniach z nutą imbirową, która to nadal nie kojarzy mi się z naszą kuchnią....
   ... pomysłów na nazwę można mieć wiele i wcale nie muszą być bardzo wyszukane. Ja nazwał bym swoją knajpę TRATATATA...jest również bez sensu jak IMBIR RESTAURACJA POLSKA ale fajniejsza. Mógłbym polecać znajomym, że w TRATACIE są pyszne ciasta domowe, albo chodźmy do TRATATY na najlepszą ogórkowa, pomidorową itd... a na deser podawałbym TRATATATY. Co to takiego? Nie wiem pewnie byłyby to finezyjne ciasteczka jogurtowe z owocami polane białą czekoladą. Byłyby pyszne i równie polskie co nazwa TRATATATA czy IMBIR...



  
... zamówiliśmy w końcu...każdy po swoim daniu i czekaliśmy...czekaliśmy...czekaliśmy...a ludzi tak dużo nie było. Dobrze, że chociaż wino dostaliśmy wcześniej, to można było przynajmniej coś do zgłodniałego żołądka wlać. Szkoda, że rzadko w polskich knajpach, w których często się zdarza, że trzeba czekać / co zrozumiałe, bo dania muszą się ugotować /, nie podają pokrojonej bagietki, chleba i jakiejś pasty czy smarowidła do zabicia pierwszego głodu. Oczekujący nie byliby tak wściekli, a wiadomo nie od dziś, że POLAK GŁODNY TO ZŁY...




...o daniach rozpisywać się nie będę, bo nie urzekły mnie niczym szczególnym.Ot prosta, taka trochę komunistyczna kuchnia, która z dobrą kuchnią polską nie ma nic wspólnego. Nasza kuchnia jest bardzo bogata, jest różnorodna. My chłoniemy wiele z tego co oferuje nam świat, wiele przejęliśmy z kuchni francuskiej czy włoskiej ale i rosyjskiej i niemieckiej...pozostawiając swoje niepowtarzalne smaki. Kuchnia polska to sezonowość, inna jest wiosną, inna latem, jesienią czy zimą. Pachnie lasem, łąką, sadem....pachnie grzybami, jagodami, poziomkami, truskawkami....pachnie wędzonką ale i jabłkiem , gruszką czy czereśnią...pachnie golonką ale i świeżą sałatą ogórkiem czy rzodkiewką....i tylko szkoda, ze restauratorzy o tym nie wiedzą....




...tekst ten nie jest po to by odstraszyć kogokolwiek od IMBIRU... w trakcie naszego pobytu na sali byli właściciele i widać było, że przejmują się swoja restauracją, ale czy to wystarczy...ja na pocieszenie tych niekorzystnych obserwacji powiem, że zjadłem całkiem przyzwoitego tatara...może na niego czasem tam wpadnę....




IMBIR RESTAURACJA POLSKA
GDAŃSK
UL.DŁUGA 52/53

6.06.2013

...spróbuj tej szynki a nie wejdziesz nigdy do sklepu....


...to był na prawdę miły i smaczny weekend... wiem, wiem już go nikt nie pamięta, bo te pozytywne wspomnienia zasłonił nam już ten tydzień pobytu w pracy. Niestety zanim wybiorę zdjęcia i wymyślę o czym warto na tym blogu opowiedzieć, trochę czasu mija. Nie odpuszczę jednak opowieści o tym, że co swojskie to pyszne i zdrowe i wie to wielu z was i wiem to i ja. NIE WARTO TYCH SMAKÓW SZUKAĆ W SKLEPIE, bo one tam nie istnieją, je tylko spotkamy w naszych domach rodzinnych, bo kuchnia to tradycja a tradycja polega na tym, że wiedzę przekazuję dziadek na ojca, ojciec na syna itd...




...pamiętam z dzieciństwa u dziadków jak robiło się samemu wszystko, kiełbasy, kaszanki, wędziło szynki i wytapiało się swojski smalec...potem to wszystko gdzieś poszło w zapomnienie ...przyszło nowe, wszystko można było dostać w sklepie, oczekiwaliśmy nowości, współczesności i klimaty własnego wędzenia gdzieś nam uciekły...receptury i wiedza dziadków umknęła....



...ale te moje wpisy to nie narzekanie, bo optymistą jestem i wciąż widzę pozytywną energię w ludziach, którzy coraz częściej szukają, dowiadują się, jak uzyskać doskonały aromat i jak zdrowo, bez dodatków i całej gamy dziwnych ulepszaczy po prostu i po ludzku smacznie zjeść, a przy tym i pogaworzyć i poplotkować można i dobry trunek się znajdzie i też z rodziną można posiedzieć za stołem...jednym słowem sielanka...rozkosz...aż boje się powiedzieć, że to mój raj na ziemi....



...w moim domu zaczęło się cenić, coraz bardziej, własny wyrób..szyneczki ...najstarszy z rodu zapeklował i uwędził, czyli mój tata. Mój brat, to ten drugi  z rodu, robi świetne kiełbasy. Mógłbym je nazwać beztłuszczowe, bo lubi jak jest w niej dobre mięso, a nie dodatki...potem czosnek, sól, przyprawy i zapach dymu...z tego się powinna składać prawdziwa kiełbasa...
....do powstania wędzarni przy domu namawiałem od lat i teraz to się stało... i fajnie , bo widzę, że sklepy chyba utracą klientów...wędzarnia jest mała i na razie prowizoryczna , ale nie od razu Kraków zbudowano a wszystkim, którzy posiadają ogród polecam poszukanie w internecie jak zrobić w nim małą swojską wędzarnię.....


...oczywiście większość czasu spędziliśmy na tarasie, choć pogoda zmienna była...Popijaliśmy znakomity KOMPOT. Słowo kompot... zapomniane słowo w dzisiejszej kuchni. KOMPOT był z własnych jesiennych śliwek i gruszek, z dodatkiem limonki i mięty. Świetny , gdy słońce praży, a nam chce się, po prostu napić czegoś dobrego.
...było tez kręcenie ciasta...o czym chętnie przy okazji napiszę, bo mam takie ze trzy przepisy, które babcia jeszcze przekazała, by ten smak w naszej rodzinie nigdy nie zaginął...
...i właśnie przyszedł mi do głowy pomysł konkursu...na przepis z Waszego dzieciństwa... Jeżeli chcecie się nim podzielić, a ja potem będę mógł z niego skorzystać i ugotować go , pokazać na tym blogu, było by świetnie....Piszcie więc na  gorskygotuje@interia.pl  podając swój przepis, a ja wymyślę nagrody i powiem wam o tym dokładnie w następnym wpisie...a więc do maili....pozdrawiam...


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...